Bizon 'Forest’ został zastrzelony. Taką decyzję podjęła Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Zwierzę, którego losy śledziła cała Polska odstrzelono w miniony weekend.
– Jesteśmy rozczarowani, niemile zaskoczeni i zdruzgotani tą informacją – komentuje Robert Bąk, łowczy okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Tarnobrzegu. – Jak wcześniej informowaliśmy, mieliśmy receptę na bezkrwawe rozwiązanie tego problemu – wyjaśnia. Rozwiązaniem, o którym mówi myśliwy miała być specjalna zagroda dla zwierzęcia w Kurozwękach. Obiekt miał się pojawić w hodowli w ciągu najbliższych kilku dni. – Udało się zebrać aż 45 tysięcy złotych, w poniedziałek kupiliśmy wszystkie potrzebne materiały. Potrzebowaliśmy jedynie tygodnia, by wybudować zagrodę i by Forest mógł w niej spokojnie żyć – dodaje Robert Bąk.
Według oficjalnego oświadczenia Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska bizon, jako gatunek inwazyjny, stanowił bezpośrednie zagrożenie dla stada żubrów w Bałtowie, do którego się zbliżał. Myśliwi nie zgadzają się z tym argumentem. – Od razu dementuję tę informację. Codziennie myśliwi raportowali do mnie, wysyłali mi zdjęcia i filmy, gdzie się bizon znajduje. Robiliśmy mapy i wykresy odnośnie tego, gdzie bizon wędrował. Mamy punkt, gdzie został odstrzelony, byliśmy tam na wizji lokalnej. Ewidentnie widać, że minął on zarówno Bałtów, jak i Lasy Janowskie. Kierował się na północ, doliną Wisły, w stronę Warszawy – mówi łowczy.
Cała akcja odstrzelenia bizona odbyła się w sekrecie. Myśliwi zapowiadają, że podejmą odpowiednie kroki, by wyjaśnić tę sytuację.
/osa/