W Iwaniskach w Wielkanoc znów zabiją w tarabany. To wielowiekowa tradycja

Fot. archiwum prywatne

Skąd wziął się i kiedy narodził niezwykły wielkanocny zwyczaj w Iwaniskach w powiecie opatowskim, nikt nie wie. Co roku od północy w Niedzielę Wielkanocną w tej miejscowości słychać bębnienie w taraban.

To kawalerowie chodzą od domu do domu, obwieszczając Zmartwychwstanie Jezusa.

– Wszystko zaczyna się w sobotę o północy, zaczynamy bić w taraban przy Grobie Pańskim. Potem idziemy na plebanię obudzić księdza proboszcza. Potem chodzimy po całej miejscowości, pod domami panien i tam gramy. Czekamy aż gospodarze otworzą, składamy sobie życzenia i idziemy dalej. Gramy też pod domami tych kawalerów, którzy w tych roku biorą ślub – tłumaczy Kamil Grudzień, który na tarabanie gra już od dziesięciu lat. Jak mówi, to rodzinna tradycja. Wcześniej to samo robili jego dziadek, wujowie i ojciec. Podobnie jest w wielu rodzinach w Iwaniskach, bo tradycja sięga tak daleko w przeszłość, że nikt już nie pamięta jej początków. Przygotowania do tarabanienia rozpoczynają się na miesiąc przed świętami. W taraban, przez około 30 sekund uderza jeden, dwóch, a czasem nawet sześciu albo ośmiu kawalerów. I nie jest to łatwe.

– Są wejścia szybkie i wolne. Trzeba mieć poczucie rytmu i słuch. Jeden nauczy się tego w ciągu kilku godzin, a kto inny uczy się nawet przez dwa lata. Każdy stara się zaprezentować jak najlepiej i jak najmocniej bić. Chyba można to porównać do biegu na 100 metrów – mówi Kamil Grudzień.

Po obejściu – w tym roku około 70 domów w Iwaniskach – tarabaniarze wracają na godzinę 6 do kościoła, na mszę rezurekcyjną, podczas której również grają. Tam już towarzyszą im, zazwyczaj tłumnie, mieszkańcy Iwanisk.

/sla/

Ważne wydarzenia