Niemal 860 osób ze starachowickiego MAN-a traci pracę. Nie dostaną żadnych odpraw. Związkowcy żalą się, że zostali bez pomocy

Fot. Man Bus

Ogromne zwolnienia szykują się w starachowickiej fabryce MAN do połowy przyszłego roku.

– Jesteśmy zostawieni sami sobie. Zwolnień nie da się już uniknąć, ale będziemy walczyć o to, by zwolnieni pracownicy dostali przynajmniej jakieś odprawy – to słowa przewodniczącego NSZZ „Solidarność” w fabryce MAN Bus w Starachowicach Jana Seweryna. – Sytuacja wygląda bardzo niedobrze, bo zwolnionych ma zostać 860 osób. Zarząd stwierdził, że jest to decyzja nieodwołana. Te osoby muszą być zwolnione i będą zwolnione.

Jak już informowaliśmy, z końcem roku firma chce rozwiązać umowę z Agencją Pracy Tymczasowej oraz pracownikami outsourcingowymi. Zwolnionych zostanie także 250 pracowników zatrudnionych na umowach terminowych oraz 90 osób z umów stałych. Część zatrudnionych już otrzymuje informacje, że ich umowy nie zostaną przedłużone. Co gorsza, w firmie nie będą przeprowadzone zwolnienia grupowe, a to oznacza brak odpraw. Pracownicy mają być zwalniani przez kilka najbliższych miesięcy i w takiej liczbie, by odprawy im nie przysługiwały.

– Przesłaliśmy informację do Rady Zakładowej MANa i Volkswagena, bo wchodzimy w skład tego koncernu. Liczymy na pomoc tamtych związków i mamy nadzieję, że coś z tego wyniknie – mówi Jan Seweryn. Dodaje, że jako związek zawodowy przedstawili zarządowi propozycję, by przygotować program dobrowolnych odejść. Czekają też na listy pracowników, którzy mają zostać zwolnieni, bo tych oficjalnych również nie otrzymali.

Związkowcy żalą się, że nie mają wsparcia ze strony lokalnych polityków, mimo że aż dwoje wysoko postawionych parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości – Agata Wojtyszek i Krzysztof Lipiec pochodzi właśnie ze Starachowic.

Dotychczas tylko świętokrzyska posłanka Koalicji Obywatelskiej Marzena Okła – Drewnowicz zapowiedziała interwencję i do premiera Mateusza Morawieckiego przekazała pismo,  w którym domaga się działań, pomagających ochronić pracowników. – Dla mnie niedopuszczalne jest to, że do tej pory nie ma żadnego sygnału czy informacji, że rząd w ogóle zareagował na tę dramatyczną sytuację. Bo przecież to jest tragedia setek rodzin. Nie przypominam sobie od wielu lat, by w Polsce miały miejsce tak masowe zwolnienia. Dlatego uważam, że rząd powinien zareagować – mówi posłanka Okła – Drewnowicz. – Nie rozumiem tego, że brakuje kontaktu z ministerstwami, negocjacji i rozmów o propozycjach działań osłonowych. Pytam się, gdzie jest dzisiaj rząd PiS i posłowie z tamtego terenu – zaznacza.

Pytana przez nas o to, czy podjęła jakieś działania, by pomóc zwalnianym pracownikom z MAN – a posłanka PiS Agata Wojtyszek mówi, że jest w stałym kontakcie z szefem Solidarności w powiecie starachowickim Marianem Ferencem. – Moje kompetencje w tym zakresie są ograniczone, ale oczywiście jeśli tylko będę mogła pomóc to jestem do dyspozycji. Tu może się okazać, że na cofnięcie decyzji zarządu jest za późno, ale być może w innych firmach byłaby jakaś możliwość pomocy w razie potrzeby – mówi posłanka Wojtyszek. – Jeśli będzie konieczność rozmawiania z jakimiś instytucjami rządowymi to oczywiście jestem do dyspozycji – dodaje. Ale zaznacza, że ze starachowickiego MAN-a nikt o jej pomoc nie prosił.

Spotkanie starachowickich związkowców z Radą Zakładową MANa i Volkswagena zaplanowano na 10 grudnia.

/sla/

Ważne wydarzenia