Wierzyciele stoją pod drzwiami szpitala

Ostrowiecki szpital jest w bardzo złej kondycji finansowej. W tym miesiącu pracownicy w dniu wypłaty wezmą tylko połowę pensji.
– Jeśli mam do wyboru, czy wypłacić sto procent pensji, a zablokować dostawę leków, to muszę podzielić te pieniądze, żeby szpital nie stanął, żeby komornik nie wszedł na konto – tłumaczyła decyzję Aldona Jarosińska, dyrektor lecznicy.

Zobowiązania wymagalne, czyli przeterminowane szpitala, o które upominają się wierzyciele, przekraczają już 16,5 miliona złotych. – Wierzyciele stoją pod drzwiami i też im się nie dziwię, bo każdy chce mieć pieniądze za pracę – wyjaśnia. Informując Radę Powiatu Ostrowieckiego o sytuacji finansowej lecznicy podawała przykład półrocznych zaległości wobec jednej z piekarni za dostarczane pieczywo, czy dwukrotnej próbie zajęcia konta przez komorników.

W przygotowanie planu naprawczego zostali włączeni kierownicy oddziałów. Wczoraj po raz pierwszy mieli usłyszeć, jakim budżetem dysponują i jakie koszty generuje ich oddział. Wcześniej nikt ich o tym nie informował. Ta wiedza ma posłużyć do przygotowania nowej struktury zatrudnienia. Wedle założeń, koszty zatrudnienia, które teraz przekraczają 75 proc. przychodów placówki mają zostać obniżone do 60. procent. – Naprawdę musimy ten wskaźnik obniżyć. Nie ma możliwości, żeby został na takim poziomie i nad jego obniżeniem będziemy teraz pracować – podkreśla Jarosińska. Wicestarosta Andrzej Jabłoński dodaje, że „nadmierne koszty osobowe powodują, że rosną zobowiązania i strata szpitala”.
Przypomnijmy, że strata szpitala za 2018 rok wynosie około 16 milionów złotych. To dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Jak się dowiedzieliśmy największe straty – podobnie jak w innych szpitalach powiatowych – generuje ginekologia. W ubiegłym roku zbilansował się tylko oddział urologii.

Optymalizacja zatrudnienia to nic innego, jak cięcia, obniżki wynagrodzeń, a nawet zwolnienia. Władze lecznicy na razie nie mówią wprost kogo będą dotyczyć. Słyszymy, że formy zatrudnienia, struktura wynagrodzeń są bardzo różne, tak jak same pensje. Wspólnego mianownika nie ma. W szpitalu, o czym już informowaliśmy – istnieją tzw. „kominy płacowe”. Dyrektor Jarosińska nazywa je nawet „mobbingiem płacowym”.

Oszczędności szpital szuka także w innych miejscach. Analizowane są procedury i ich rentowność,
kontrolowany będzie magazyn oraz zapotrzebowanie na towary i usługi, a proces zamówień zostanie zinformatyzowany. Lepiej wykorzystywany ma być sprzęt medyczny, który generuje koszty, nawet, gdy używany nie jest. – Takiego systemu w szpitalu dotąd nie było. Nikt nie zestawiał wydatków i przychodów, nikt ich nawet nie liczył – mówi i podkreśla, że pierwszy raz spotkała się z „takim rozgardiaszem kosztowym”. – Jest dużo niezgodności, jest dużo trupów w szafie – słyszymy. Wymienia na przykład, że za poprzednich władz nie zostały na przykład wykonane zalecenia sanepidu z 2015 roku dotyczące remontu pulmunologii. Ich koszt został nawet oszacowany na 130 tysięcy złotych, ale sanepid był informowany, że szpital czeka na dotacje. Nowa dyrektor informacji o pozyskanych takich dotacjach lub możliwości sięgnięcia po nie nigdzie w dokumentach nie znajduje.
Do stałej współpracy ze szpitalem władze powiatu oddelegują jednego członka zarządu. Najpewniej będzie to starosta Marzena Dębniak, która po wypadku do pracy wraca 7 marca.

/mag/

Ważne wydarzenia