Topielca w Lubiance nie było. Głupi żart będzie słono kosztował

Fot. archiwum

Cztery zastępy straży pożarnej, w tym płetwonurkowie z Sandomierza, ratownicy WOPR, policjanci i zaniepokojeni plażowicze, szukali w niedzielę, 20 sierpnia mężczyzny, który według zgłoszenia miał zniknąć pod wodą w zalewie Lubianka w Starachowicach.

Alarm został podniesiony po godzinie 16.

– Wpłynęło do nas zgłoszenie, z którego wynikło, że nad zalewem Lubianka mężczyzna miał wskoczyć do wody i z jej nie wypłynąć. W działania zostały zaangażowane służby ratownicze, które natychmiast rozpoczęły akcję i po około dwóch godzinach okazało się, że było to fałszywe zgłoszenie, które ratownikom zgłosił 37 – letni mieszkaniec Starachowic – informuje Paweł Kusiak, oficer prasowy komendy powiatowej policji w Starachowicach.

Jak się okazało, niedoszły topielec w ogóle nie miał kontaktu z wodą. Jego kolega natomiast był nietrzeźwy.

– Badanie wykazało, że ma 2,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna będzie odpowiadał za wywołanie fałszywego alarmu, za co grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności lub wysoka grzywna.

Zanim 37 – latek zostanie przesłuchany, musi wytrzeźwieć.

Tymczasem, jak podaje Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, w Polsce tylko w ten weekend naprawdę utonęło 17 osób, Od początku kwietnia już 250.

/sla/

Ważne wydarzenia