’Biskup sandomierski powinien odejść”. Ofiara Józefa G. chce rozliczenia odpowiedzialnych za bierność i tuszowanie pedofilii

Obraz István Kis z Pixabay

’Dzisiaj zakończył się koszmar, który nigdy nie powinien mieć miejsca” – Takimi słowami prawomocny wyrok sądu odwoławczego, uznający winę Józefa G., byłego proboszcza parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Ostrowcu Świętokrzyskim, przyjął pokrzywdzony, wtedy 12-letni ministrant. Teraz chce rozliczenia odpowiedzialnych za bierność i tuszowanie pedofilii wysokich urzędników kościelnych.

Pokrzywdzony, dziś 28-letni mężczyzna, miał 12 lat, gdy Józef G. dopuszczał się wobec niego czynów o charakterze pedofilskim w parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnobrzegu. Miało to miejsce od końca 2005 roku do czerwca roku 2006. Józef G. w roku 2019, będąc już proboszczem ostrowieckiej parafii, wielokrotnie dzwonił do niego i groził śmiercią, by odstąpił od oskarżeń. Także za to duchowny został skazany przez Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu. – Ten wyrok przyjąłem z wielka satysfakcją, ponieważ skazany do końca nie przyznawał się do winy i mimo obszernego materiału dowodowego i zeznań świadków chciał uniknąć odpowiedzialności – mówi pokrzywdzony, który w procesie występował także jako oskarżyciel posiłkowy.

Mężczyzna, który twierdzi, że przez księdza skrzywdzonych zostało więcej osób, ma nadzieję, że teraz odważą się i także zawalczą o prawdę i sprawiedliwość dla siebie. Zapowiada pozew o odszkodowanie – już na drodze cywilnej – wobec swojego oprawcy. Sąd odwoławczy – z powodów proceduralnych – nie uznał zasądzonego w I instancji zadośćuczynienia dla ofiary. Chce też konsekwencji dla osób, które kryły Józefa G. – Uważam, że zarówno ksiądz biskup Andrzej Dzięga, jak i ks. biskup Krzysztof Nitkiewicz powinni podać się do dymisji. Powinni w swoim sumieniu dojść do wniosku, że nie ma miejsca w Kościele dla takich rzeczy, jak tuszowanie pedofilii wśród księży i działanie na szkodę osób małoletnich – mówi pokrzywdzony.

Ks. Andrzej Dzięga, dziś arcybiskup szczecińsko-kamieński, a w 2006 roku biskup sandomierski wiedział o zarzutach ciążących na Józefie G. Molestowany ministrant, mając wsparcie wikarego, powiadomił kurię o tym, co go spotkało. Dostarczył nawet kasetę z nagranym dźwiękiem. Ta zresztą zaginęła. Biskup Dzięga zdecydował wtedy o przeniesieniu Józefa G. do Ostrowca Świętokrzyskiego z zachowaniem funkcji proboszcza.
Żadnych konsekwencji wobec Józefa G. nie wyciągnął później ks. biskup Krzysztof Nitkiewicz. Józef G. został na stanowisku proboszcza do chwili zatrzymania i postawienia mu przez prokuraturę zarzutów.

Kuria sandomierska zareagowała na sądowe rozstrzygnięcie sprawy. Tuż po ogłoszeniu prawomocnego wyroku zamieściła na stronie internetowej krótki komunikat, wyrażając w nim 'głęboki smutek z powodu czynów popełnionych przez ks. Józefa G’. Padło słowo 'przepraszamy’ i zapowiedź woli otoczenia osoby pokrzywdzonej opieką. Komunikat ten podpisał rzecznik kurii. Zawiera on także informację, że to kuria zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniach. Nie precyzuje, że zrobiła to w 2019 roku, czyli 13 lat po wydarzeniach i zgłoszeniu sprawy poprzednim władzom diecezji sandomierskiej. Zwraca na to uwagę pokrzywdzony.

– Prawo świeckie chroni wszystkie dzieci do 15. roku życia i kuria powinna zgłosić tę sprawę prokuraturze, nawet jeżeli było to tylko podejrzenie – mówił już kilka miesięcy temu Radiu Ostrowiec ks Isakowicz-Zaleski, który od początku procesu wspierał pokrzywdzonego. – Poprzedni biskup w ogóle nie powiadomił prokuratury i podejrzeniach, ale powinien to zrobić obecny biskup, gdy tylko się o tym dowiedział. Trudno mi uwierzyć, że nie miał wiedzy na ten temat, że nie było żadnej dokumentacji, skoro doszło do przenosin duchownego. Myślę, że nowy biskup musiał zostać poinformowany o tym, co było powodem takich przenosin – ocenia.

Sprawą zainteresowała się także Państwowa Komisja ds. Pedofilii. Przedstawiciel tej komisji uczestniczył w procesie apelacyjnym.

/mag/

Ważne wydarzenia