Tylko w tym roku funkcjonariusze Straży Miejskiej ujawnili ponad sto dzikich wysypisk śmieci na terenie miasta i coraz częściej udaje im się zidentyfikować sprawców – ku ich całkowitemu zaskoczeniu. W tym tygodniu strażnicy dotarli do dwóch takich osób. Do jednej po wyrzuconym z innymi odpadami paragonie.
– Na skraju lasu w okolicy ulicy Las Rzeczki wyrzucone zostały duże ilości odpadów pochodzących z demontażu pojazdów. Wydawało się, że ustalenie sprawcy będzie niemożliwe, ale nasi doświadczeni funkcjonariusze wśród tych odpadów znaleźli paragon z baru szybkiej obsługi. To po tym paragonie udało się namierzyć sprawcę, który w barze zamówił danie na wynos i zostawił tam numer telefonu do siebie – mówi Marcin Gruszka, zastępca komendanta Straży Miejskiej.
Na mężczyznę został nałożony mandat w najwyższej wysokości 500 złotych oraz obowiązek uprzątnięcia śmieci. Postępowanie w drugiej sprawie – z wczoraj – jeszcze trwa. Sprawca odpady wywiózł w pobliże toru motocrossowego przy ulicy Rudzkiej. Zostawił w nich opakowanie paczki kurierskiej z dokładnym adresem. – Jeżeli chodzi o pierwszy przypadek z ulicy Las Rzeczki to mieliśmy do czynienia z drobnym przedsiębiorcą, który chciał zaoszczędzić na wywozie tych odpadów. Zachowanie pana, który wyrzucił śmieci w okolicach ulicy Rudzkiej jest niewytłumaczalne. To osoba, która ma podpisaną deklaracje na wywóz odpadów i ponosi koszty tego wywozu, ale nie wyrzuca ich do pojemnika, zadaje sobie trud, żeby wyjechać kilkaset metrów dalej i tam je porzucić – dodaje Marcin Gruszka.
Dodajmy, że strażnicy dysponują także foto-pułapkami i czasem zmieniają ich lokalizację. Jak podkreśla Marcin Gruszka, są przede wszystkim zawzięci, żeby wyeliminować problem dzikich wysypisk i będą nieustępliwi wobec winowajców.
/mag/