17 maja, na Miejskim Stadionie Sportowym KSZO odbędzie się półfinałowy mecz w ramach rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej. W walce o finał KP KSZO 1929 zmierzy się z IV-ligową Olimpią/Pogonią Staszów. Początek spotkania o godz. 17.00. Zwycięzca meczu awansuje do finału w którym zmierzy się z wygranym z pary Korona II Kielce -Łysica Bodzentyn.
Oto, co powiedzieli po meczu KSZO – Motor trenerzy, piłkarze i obserwatorzy spotkania:
Mecz na głosy
Piotr Zasada (trener Motoru): -Mecz na szczycie nie rozczarował. Mieliśmy swój plan na to spotkanie. Przygotowaliśmy wersję A i B na wypadek różnych sytuacji. W pierwszej fazie meczu nie mogliśmy jednak złapać swojego rytmu, bo KSZO nas wysoko presował. Przy prowadzeniu 2:0 mieliśmy jeszcze jedną świetną okazję. Gdybyśmy strzelili gola, to pewnie zamknęlibyśmy spotkanie. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. KSZO po tym, jak doprowadził do remisu, miał przewagę w końcówce pierwszej połowy. Rywalom należą się gratulacje, bo nas zatrzymali po 11 zwycięstwach z rzędu, ale to dla nas żadna ujma. Do zakończenia rozgrywek zostało jeszcze kilka spotkań, dlatego walczymy do końca.
Andrzej Wiśniewski (trener KSZO): -Motor miał plan, my też mieliśmy swój, ale na początku nie udało się go zrealizować. Mieliśmy jakieś tam sytuacje, ale to rywale prowadzili 2:0. Jak gra pierwsza i druga drużyna, to mówi się, że to hit. W tym przypadku tak było i ten hit na pewno nie rozczarował. Szacunek należy się obu drużynom. Za walkę i zaangażowanie. Jeżeli ktoś przyszedł na stadion, pewnie nie żałował tego, co zobaczył. Jak ktoś skakał po kanałach i akurat trafił na to spotkanie, to podejrzewam, że się zdziwił poziomem, bo ten był bardzo dobry, wyższy niż III liga. To była dobra reklama dla piłki nożnej i naszej ligi.
Krystian Kanarski (II trener KSZO): -Nasz plan na mecz szybko się rozsypał, bo boisko musiał opuścić dobrze grający Dominik Cheba. Bramkę straciliśmy w momencie, jak poza boiskiem przebywał nasz stoper, a po chwili było już 0:2. Trzeba
było szybko reagować na boiskowe wydarzenia. Ważne, że drużyna się nie załamała. Mogliśmy szybciej zmienić wynik meczu, ale bramkarz Motoru miał swój dzień. Cały czas graliśmy do przodu, choć II połowa pokazała, że w pierwszej odsłonie meczu straciliśmy wiele sił. Na mecz przyszło bardzo dużo kibiców, a stadion KSZO znów ożył, śpiewał, bawił się. Należy się za to wszystkim fanom szacunek. Teraz gra toczy się dalej, a wszystko jest możliwe, tym bardziej, że mamy walczącą, charakterną drużynę