Nie było żadnego krwawienia z dróg rodnych, a obrażenia, jakie doznało dziecko, powstały w wyniku wypadku na placu zabaw w przedszkolu, co zostało potwierdzone w toku dwóch przeprowadzonych przez prokuraturę postępowań. Tak stanowczo w rozmowie z Radiem Ostrowiec mówi Daniel Prokopowicz, rzecznik prokuratury okręgowej w Kielcach o ustaleniach śledczych w bulwersującej opinię publiczną historii, jaką reporterce Izie Michalewicz opowiedziała dyrektorka niepublicznego przedszkola 'Sosenka’ w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Kobieta w maju ubiegłego roku miała odkryć przypadek molestowania 4-letniej dziewczynki przez 'wujka’ z otoczenia rodziny dziecka, o czym powiadomiła policję i prokuraturę. Ta jednak śledztwo umorzyła.
– Po przeprowadzeniu wszelkich dowodów, w tym opinii biegłych, to postępowanie zostało umorzone wobec stwierdzenia, że czynu takiego w ogóle nie popełniono, czyli zdarzenie w ogóle nie miało miejsca. Dowody, które zostały przeprowadzone, w szczególności opinie biegłych, wykluczają bowiem zaistnienie takiego zdarzenia –
mówi Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Wyjaśnia, że Prokuratura Rejonowa w Ostrowu Świętokrzyskim prowadziła dwa, łączące się ze sobą postępowania. Umorzone zostało także postępowanie w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez opiekunów w przedszkolu, ale – jak zaznacza – dlatego, że nie stwierdzono złamania przepisów prawa. – Ono zostało umorzone, z tym, że zdarzenie w postaci wypadku rzeczywiście zaistniało, natomiast nie można przypisać temu zdarzeniu znamion czynu zabronionego, opisanego w kodeksie karnym, czyli nikt z tego tytułu nie będzie ponosił odpowiedzialności karnej – dodaje Prokopowicz.
Ustalenia śledczych stoją w sprzeczności z historią opowiedzianą przez dyrektorkę przedszkola 'Sosenka’ w udostępnionej publicznie rozmowie z reporterką Izą Michalewicz. Kobieta twierdziła w niej, że obrażenia nie powstały na przedszkolnym placu zabaw. Opowiadała, że nauczycielki dostrzegły plamy krwi na getrach dziecka, a podczas przebierania go, krew wydobywającą się z dróg rodnych. Dziecko odebrała wezwana na miejsce matka. Trzy dni później dziewczynka miała mówić dyrektorce i drugiemu pracownikowi placówki o 'wujku’. Z opowieści wynika, że dziewczynka była molestowana.
– Chronologia zdarzeń jest taka, że dochodzi do wypadku dziecka w momencie pobytu jego w przedszkolu. Opiekunki informują rodziców, a konkretnie matkę dziecka, że doszło do takiego zdarzenia i żeby matka przyjechała po dziecko. Opiekunki nie podejmują żadnych innych działań, nie wzywają na przykład pogotowia, nie powiadamiają innych służb. To matka, która pojawia się w przedszkolu, zabiera dziecko do lekarza – odpowiada prokurator Prokopowicz.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach podkreśla, że ustalenia Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim są poparte dowodami, w tym opiniami biegłych, wynikami kontroli kuratorium oświaty. Postępowanie związane z podejrzeniem, że mogło dojść do popełnienia na szkodę dziecka przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności było przedmiotem badania Rzecznika Praw Dziecka. Kontrola kuratorium oświaty, co Radio Ostrowiec potwierdziło, stwierdziła nieprawidłowości w placówce. Jedna z nich dotyczy nieudzielenia fachowej pomocy dziecku, czyli odstąpienia od wezwania karetki pogotowia.
Radio Ostrowiec wystąpi o wgląd w wyniki tej kontroli i wgląd w akta obu prokuratorskich postępowań. Sprawą, także innymi jej wątkami, nadal będziemy się zajmować.
/mag/











