Powiat ostrowiecki chce kupić prywatny dom i stworzyć w nim tak zwany dom treningowy dla wychowanków placówek opiekuńczych – czyli młodych ludzi, którzy zostali odebrani nieodpowiedzialnym rodzicom i dorastali w tak zwanych domach dziecka lub rodzinach zastępczych. Ma na to pieniądze z urzędu marszałkowskiego.
Jednak mieszkańcy dzielnicy Kolonia Robotnicza – gdzie stoi wybrany dom – zgłosili na sesji rady powiatu swój sprzeciw. – Osiedle Kolonia Robotnicza kojarzy się niekoniecznie z robotnikami. Na naszym osiedlu mieszkają prawnicy, lekarze, prezesi, dyrektorzy, całe szerokie grono mieszkańców. Całym sercem i obiema rękami popieramy i zgadzamy się z tą inicjatywą. Szanujemy to i wiemy, że te dzieci potrzebują szczególnej troski, opieki, dobrych wzorców do naśladowania. Mimo to chcemy wyrazić swój sprzeciw – mówił jeden z obecnych na posiedzeniu mieszkańców ulicy Modrzewiowej, a drugi dodawał – Ja z młodości wiem, jak się zbierze banda młodych, sześć – osiem osób, a jeszcze jak koledzy przyjdą to nawet kilkanaście, to orgie są hałaśliwe do rana. A mnie nawet mysz budzi. W bardziej ustronnym domu oni by się czuli bardziej swobodnie, mogliby sobie hałasować, a my byśmy spali w spokoju.
Mieszkania treningowe dla wychowanków placówek wchodzących w dorosłe życie już w Ostrowcu funkcjonują. Jedno znajduje się na osiedlu Stawki, drugie na Pułankach. Dom to nowa forma umożliwienia młodym ludziom nauki samodzielnego życia, w ramach programu finansowanego przez samorząd wojewódzki. Miało by tam zamieszkać sześć osób – wybranych i w ten sposób nagrodzonych.
– Ta młodzież też może być kiedyś prawnikiem, lekarzem, może być osobą funkcyjną, jeżeli będzie miała szansę. Nie wiem jak pan swoją młodość prezentuje tymi orgiami. Nasze dzieci to dzieci ułożone, mające pogląd na swoją przyszłość. Psychologowie, wychowawcy, dyrektorzy dużo z nimi pracowali w placówkach, aby te dzieci wychodząc miały szansę na normalne życie – odpowiadała mieszkańcom Joanna Pikus, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
W takim domu poza jego mieszkańcami niemal bez przerwy do dyspozycji będą też psychologowie i koordynatorzy, którzy będą nam nimi sprawować opiekę.
– Muszą doznać także wsparcia zewnętrznego. Oni nie mają wsparcia takiego jak wasze dzieci, że rodzic pomoże, że babcia pomoże. To dziecko dorasta i jeśli wróci do rodziny to często ta rodzina go jeszcze „oskubie” – wcześniej argumentowała siostra Elżbieta Kot, prowadząca placówkę „Nasz Dom” w Denkowie.
Mieszkańcy ulicy Modrzewiowej mają pretensje, że nikt ich wcześniej nie uprzedził planowanym sąsiedztwie i nie zapytał o zgodę. Zebrali kilkadziesiąt podpisów ze sprzeciwem.
– Z tego co rozumiem, nie chcecie takich osób, już ich stygmatyzujecie. Jeszcze nie wiecie kto to jest, jak działa. Ludzie, którzy za chwilę będą pracować, którzy będą obywatelami naszego miasta, powiatu, którzy będą płacić podatki i pracować na nasze emerytury, od razu z góry mają przyszywaną „łatkę” – skomentował radny Dariusz Czupryński.
– Jestem radnym od kilku kadencji i odnoszę wrażenie, że po raz pierwszy na tę salę, tymi drzwiami, weszła ksenofobia. Jestem zszokowany poziomem tej dyskusji, o czym dyskutujemy i dlaczego o tym dyskutujemy – dodał Piotr Maj, członek zarządu powiatu.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, jak wyjaśniała dyrektorka, wybrało dom na ulicy Modrzewiowej z kilkudziesięciu innych, ponieważ zdaniem komisji najbardziej nadaje się do zamieszkania przez grupę, wymaga też najmniejszych nakładów finansowych. W budżecie realizowanego przez PCPR projektu zabezpieczono na ten cel 480 tysięcy złotych, według rzeczoznawcy dom jest warty 560 tysięcy złotych. Zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości to za dużo, a Centrum powinno znaleźć tańszą nieruchomość. Podczas głosowania nad uchwałą o zamiarze kupna nieruchomości wstrzymali się od głosu. Radna klubu „Tak dla Samorządu” Małgorzata Bień była przeciwko. Uchwała została przegłosowana większością głosów.
W piątek dyrektorka PCPR Joanna Pikus poinformowała, że właścicielka domu przy ulicy Modrzewiowej wycofała swoją propozycję sprzedaży domu.
/sla/