11 lutego obchodzimy Europejski Dzień Numeru Alarmowego 112

Starszy kapitan Tomasz Smulczyński jest dyżurnym operacyjnym stanowiska kierowania od dwóch lat. Fot. Anna Śledzińska

11 lutego obchodzony jest Europejski Dzień Numeru Alarmowego 112. Od 2021 roku do obsługującego go Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Kielcach, trafiają wszystkie rozmowy z numerów alarmowych z całego regionu świętokrzyskiego. Kieleccy dyspozytorzy decydują, do jakich służb trafi prośba o pomoc.

Do powiatowego stanowiska kierowania w komendzie Państwowej Straży Pożarnej trafiają zgłoszenia o pożarach, wypadkach i innych zagrożeniach, do których wyjeżdżają strażacy. Na 24 – godzinnej zmianie pracuje jedna osoba. – Musi zadysponować odpowiednie siły i środki do tego zdarzenia, wskazuje dowódcy dogodny dojazd, zaopatrzenie wodne, koordynuje całe działanie ratowniczo – gaśnicze, rozmawia z innymi służbami, a nawet organizuje miejsce pobytu dla osób, które są ewakuowane z budynku – wyjaśnia Barbara Majdak, oficer prasowa Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowcu. – Bardzo dużo jest na jego głowie, jeśli tu na tym stanowisku coś nie pójdzie, z garażu nie wyjedzie żaden samochód. Jednym kliknięciem dyspozytor wysyła do zdarzenia jednostki.

Starszy kapitan Tomasz Smulczyński jest dyżurnym operacyjnym stanowiska kierowania od dwóch lat, wcześniej przed dekadę nadzorował pracę dyżurnych. – Na tym stanowisku nie można mówić o rutynie, nie ma dwóch takich samych zdarzeń. Praca na tym stanowisku wymaga dużej elastyczności i zrozumienia pewnych mechanizmów – komentuje dyżurny. – Czasami jest ciężko, bo na tym stanowisku pracuje jedna osoba i jeśli w danym momencie mamy więcej niż dwa zdarzenia, to możliwości się wyczerpują.

W ubiegłym roku jako jedną z najcięższych służb wspomina nawałnicę, która przeszła nad gminą Ćmielów i spowodowała zalanie kilkudziesięciu posesji. W ciągu jednej doby strażacy odebrali kilkaset zgłoszeń. – Jedna osoba nic nie jest w stanie zrobić w takiej sytuacji. Wtedy pracowało nas trzech, a to i tak było za mało. Musieliśmy zwiększać obsadę, by opanować sytuację.

To od dyspozytora, a w ostrowieckiej komendzie pracuje ich łącznie sześciu, zależy ile jednostek wyśle do zdarzenia, czy skieruje na miejsce także specjalistyczny sprzęt albo strażaków OSP. – Staramy się wchodzić w rolę kierującego działaniem na miejscu. Lepiej by miał trochę więcej ludzi niż za mało – mówi Tomasz Smulczyński. – Odpowiedzialność jest duża i wymaga też wyobraźni, ponieważ suchy komunikat nie do końca obrazuje skalę zagrożenia. Jest adrenalina, jest stres, ale w naszej pracy jest to „chleb powszedni”.

Scentralizowanie centrum powiadamiania sprawiło, że strażacy nie odbierają już telefonów od osób przypadkowych albo żartownisiów. – Nie mamy już pytań czy przywieziemy pizzę, jaka jest pogoda, jaki jest numer do fryzjera – dodaje Barbara Majdak.

Ostrowiecka straż pożarna przyjęła w całym ubiegłym roku 1407 zgłoszeń.

/sla/

Ważne wydarzenia