Do nieoczekiwanego wydarzenia doszło w środę w Busku Zdroju.
Dzielnicowy tamtejszej komendy policji na ulicy zauważył spore zamieszanie. Okazało się, że zasłabła kobieta, a przechodnie starali się udzielić jej pomocy. Zdążyli także wezwać karetkę.
Mąż 63-latki mówił dzielnicowemu, że żona poczuła się źle chyba po zjedzeniu babeczki, która była w lodówce. Jej stan był na tyle poważny, że postanowił zawieźć ją do szpitala. W pewnym momencie musieli przerwać podróż i wezwać pomoc na miejsce, bo stan kobiety bardzo się pogorszył.
Jej mąż zachował się bardzo przytomnie, bo pozostałe babeczki zabrał z domu, by w razie czego pokazać je lekarzowi.
Wtedy dzielnicowy nabrał podejrzeń, że w babeczkach mogły znajdować się jakieś nielegalne substancje i zawiadomił komendę.
Kryminalni przejęli ciastka, a ich zbadanie w pełni potwierdziło podejrzenia.
Tester wykazał, że w babeczkach była marihuana.
Ciastka należały do syna kobiety, ale 37-latek zatrzymany przez policję utrzymuje, że nie potrafi wytłumaczyć, skąd wzięły się w lodówce.
Policja próbuje wyjaśnić sprawę, a właścicielką lodówki zajęli się lekarze.
/joge/