Do wakacji, jak liczyła dyrekcja szpitala powiatowego w Ostrowcu, nie uda się zatrudnić medyków zza wschodniej granicy. O szybkie wzmocnienie szpitalnej kadry, mimo czynionych starań, może być trudno, bo o pracowników medycznych z Ukrainy czy Białorusi zabiega wiele ośrodków w całym kraju.
Właśnie przegraliśmy walkę o jednego z anestezjologów, który wstępnie deklarował przeprowadzkę do Ostrowca. – Byliśmy już blisko zatrudnienia jednej pani anestezjolog, ale okazało się, że wybrała ostatecznie Zakopane. Być może szpital w Zakopanem wygrał z nami ze względu na walory krajobrazowe – mówi dr Adam Karolik, dyrektor do spraw medycznych szpitala powiatowego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Podkreśla, że mają już podpisane umowy z pięcioma firmami zajmującymi się pośrednictwem pracy na rynku medycznym i starają się szybko reagować na pojawiające się oferty. – Ten proces trwa, ale sądzę, że w lipcu powinniśmy zatrudnić pierwsze osoby. – Ten proces trwa około trzech miesięcy. Najpierw trzeba taką osobę znaleźć, nawiązać z nią kontakt. Załatwianie formalności związanych z podjęciem pracy w naszym kraju trwa od ośmiu do dwunastu tygodni – wyjaśnia dyrektor Karolik. Zapewnia, że są bardzo zainteresowani pozyskaniem anestezjologów, internistów, radiologów, neonatologa i pielęgniarek. – Jesteśmy w kontakcie z wieloma kandydatami, ale kontaktują się z nimi także inni. Kandydatów jest dużo. Mieliśmy kandydatury lekarzy chorób płuc. Mieliśmy kandydaturę lekarza neonatologa i to pani doktor o bardzo wysokich kwalifikacjach, która na Ukrainie jest ordynatorem oddziału intensywnej terapii wcześniaków. Taki oddział najbliżej nas jest w Kielcach. Pracą w Polsce zainteresowani są lekarze o bardzo wysokich kwalifikacjach – mówi dyrektor Karolik.
Braki kadrowe w szpitalu są jeszcze bardziej odczuwalne w czasie pandemii koronawirusa i większej absencji pracowników. Na zwolnieniach lekarskich jest zwykle o kilkanaście osób więcej niż przed epidemią, a braki są uzupełniane zwykle nadgodzinami.
/mag/