Proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Ostrowcu Świętokrzyskim Józef G., który został skazany na karę 3 lat bezwzględnego więzienia za przestępstwa pedofilskie na 12-letnim ministrancie w Tarnobrzega, do końca nie przyznał się do winy i wnosił o uniewinnienie. Wyrok pierwszej instancji pozytywnie ocenił pokrzywdzony, ale postawa księdza nie daje ukojenia.
Pokrzywdzony w sprawie występował jako oskarżyciel posiłkowy. – Niestety, postawa mojego oprawcy nie daje ukojenia – mówi dorosły już dziś mężczyzna. – Każdy wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności dla pedofila jest satysfakcjonujący. Myślę, że nie tylko dla mnie, ale też dla społeczeństwa. Jest to kara słuszna. Być może ciut za krótka, ale z całą pewnością słuszna. Nie mogę komentować tego, co działo się na sali sądowej, bo została wyłączona jawność postępowania, ale zachowanie oskarżonego w żaden sposób nie może wpłynąć na ukojenie bólu ofiary – wyjaśnia. Podkreśla też, że chce zachować anonimowość. Nie chce zostać rozpoznany, bo wciąż spotyka się z nieprzychylnymi komentarzami i zachowaniami ze strony obrońców duchownego.
W rozmowie z Radiem Ostrowiec opowiada czego dopuścił się wobec niego Józef G. w 2005 i 2006 roku, gdy był proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnobrzegu. – To były czynności, do których doszło 6 lub 7 razy. Polegały one na obejmowaniu mnie, całowaniu po różnych częściach twarzy, również niestety z wkładaniem języka do moich ust. Również był ten niewłaściwy dotyk po całym ciele, w tym też po narządach płciowych. Jak już dziś wiem, co po części potwierdziła prokuratura, niestety nie byłem jedyną ofiarą – słyszymy.
Józef G. był oskarżony i został skazany także za grożenie swojej ofierze. Dochodziło do tego w 2019 roku, gdy objął już parafię w Ostrowcu. Do poszkodowanego miał wielokrotnie dzwonić, żeby odstąpił od składania zeznań i grozić mu śmiercią. – Były one na tyle realne, że bałem się o siebie i swoją rodzinę – mówi pokrzywdzony. Żal, jak podkreśla, ma też do kościoła, który tuszował sprawę. Zaraz po dramatycznych dla siebie przeżyciach powiadomił Kurię Sandomierską. Wsparcia udzielał mu wówczas wikary z parafii. Kurii przekazał taśmę magnetofonową dowodzącą pedofilskich czynów Józefa G., ale w kurii taśma zaginęła, a Józef G. przez ówczesnego biskupa sandomierskiego Andrzeja Dzięgę został przeniesiony z Tarnobrzega do Ostrowca z zachowaniem funkcji proboszcza. – Sprawa trafiła do prokuratury dopiero, gdy kościół został do tego przymuszony – mówi ofiara proboszcza. – Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Kuria Sandomierska była do pewnego momentu zupełnie bierna, a ewentualna odpowiedzialność w tuszowaniu tej sprawy również będzie brana pod uwagę i analizowana przez moich prawników – dodaje, wyjaśniając, że rozważa wystąpienie do sądu w postępowaniu cywilnym o odszkodowanie od sandomierskiej kurii.
Józef G. od chwili zatrzymania we wrześniu ubiegłego roku przebywa w tymczasowym areszcie w zakładzie karnym w Rzeszowie. Sąd przedłużył areszt do 13 maja. – Ze strony obrońców księdza należy spodziewać się apelacji – ocenia Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Apelację najpewniej złoży też sama prokuratura. Decyzja w tej sprawie ma zapaść jeszcze dziś.
/mag/