Ciąg dalszy historii pewnego happeningu z prokuraturą w tle

Patryk Stępień, przewodniczący młodzieżówki Platformy Obywatelskiej w regionie świętokrzyskim z zarzutami zniszczenia cudzej własności i groźbą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

To dlatego, że w lutym tego roku przykleił na drzwiach biura poselskiego PiS Andrzeja Kryja plakat ze zdjęciem posłanki PiS Joanny Lichockiej, która pokazała wulgarny gest środkowym palcem opozycji po przegranym przez nią głosowaniu w sejmie. Przypomnijmy, że opozycja wniosła o przekazanie 2 miliardów złotych dla chorych na nowotwory, zamiast na Telewizję Publiczną .
Według posła Kryja, czyn Patryka Stępnia miał spowodować szkodę na kwotę 1 tysiąca złotych, bo zniszczeniu uległa ażurowa naklejka na drzwiach, na których przyklejony został plakat. Poseł Kryj zawiadomił prokuraturę. Młody działacz zarzuty usłyszał dziś. Do przestępstwa się nie przyznaje, bo – jak twierdzi – jego czyn polityczny miał charakter sprzeciwu wobec przekazania dwóch miliardów złotych na TVP, a nie dla chorych na raka i nie stała za tym chęć zniszczenia czegokolwiek. – Nie mieliśmy z góry powziętego żadnego zamiaru, żeby te drzwi uszkodzić, czy uszkodzić naklejkę na nich, a tylko ukazać to, co dzieje się obecnie w Polsce, ukazać nasz sprzeciw wobec działalności politycznej Prawa i Sprawiedliwości, czy pana posła Andrzeja Kryja – wyjaśnia Patryk Stępień.
Plakat – jak podkreśla – został przyklejony zwykłym klejem biurowym na ażurową naklejkę i – jego zdaniem – została ona zniszczona przez nieumiejętne zdejmowanie plakatu. – Miało to oczywicie charakter happeningu politycznego, społecznego, natomiast absolutnie czyn ten nie wyczerpuje znamiona art. 288 KK i będziemy starali się na tym etapie te okoliczności wykazać – mówi Katarzyna Czech-Kruczek, adwokat Patryka Stepnia, dodając, że zapoznali się z materiałem dowodowym i mają teraz 3 dni na złożenie wniosków dowodowych.
Młody działacz dodaje, że wezwanie na policję w charakterze podejrzanego otrzymał dwa tygodnie wcześniej i było to dla niego duże zaskoczeniem. – Nie mieliśmy żadnego kontaktu ze strony pana posła Andrzeja Kryja, ani żadnych pracowników biura poselskiego ku temu, żeby ściągnąć tę naklejkę lub naprawić szkody. Poszło od razu zawiadomienie do prokuratury – mówi Patryk Stępień.
Poseł Andrzej Kryj komentować sprawy nie chciał podczas rozmowy telefonicznej. Komentarza ma udzielić jutro.

/mag/

Ważne wydarzenia