Centrum Kardiologii Inwazyjnej w Ostrowcu wczoraj wieczorem wznowiło swoją działalność po pięciu dobach zawieszenia z powodu podejrzenia zakażenia koronawirusem u jednego z pacjentów.
Jak informuje kierownik doktor Maciej Maliszewski, oddział został zdezynfekowany i jest gotowy na przyjęcie pacjentów wymagających interwencji wieńcowych i zabiegów z zakresu elektroterapii.
Podkreśla, że w ostatnim czasie zauważyli zwiększoną ilość zawałów serca. To efekt zamiany starachowickiego szpitala na placówkę jednoimienną, co sprawiło, że zwiększył się zasięg działania ostrowieckiego centrum kardiologii. Dodaje, że nie są w stanie wesprzeć aktualnie zamkniętego oddziału kardiologii ostrowieckiego szpitala, bo nie mają wystarczającej ilości łóżek. – Nasz zakres działania został powiększony o powiaty starachowicki, skarżyski i częściowo iłżecki . Także mamy znacznie większą liczbę pacjentów. Zanim nasz oddział został objęty kwarantanna mieliśmy non-stop 100 % obłożenie na „erce” pacjentami z ostrymi zespołami wieńcowymi. W tym momencie przyjęcie jakichkolwiek dodatkowych pacjentów, czy internistycznych czy kardiologicznych wymagających monitorowania, ale nie wymagających leczenia inwazyjnego jest niemożliwe – mówi doktor Maliszewski.
Dodaje, że obecnie pacjenci częściej wymagają dłuższego leczenia, bo – w obawie – przed koronawirusem – zbyt późno decydują się na wezwanie pomocy. – Pacjenci, którzy do nas przyjeżdżają szczególnie z tych dalszych terenów naszego województwa, często odwlekają decyzję o wezwaniu pogotowia. Mamy bardzo dużo zawałów, gdzie pacjent wzywa pogotowie dopiero w drugiej lub trzeciej dobie, co powoduje, że leczenie takiego zawału jest dużo trudniejsze. Jego przebieg jest dużo gorszy. Pacjenci muszą dużo dłużej przebywać na sali intensywnego nadzoru, co niestety blokuje salę dla kolejnych pacjentów.
Kardiolog apeluje, by nie bagatelizować objawów wskazujących na zawał serca lub udar mózgu i wzywać pomoc, bo w takich przypadkach liczy się czas.
/paw/
