Konflikt miedzy dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Kielcach, a ostrowieckim szpitalem. W tle niejasne procedury, pacjent oczekujący na pomoc i zawiadomienie do prokuratury.
To po tym, jak w ostatni piątek około 90- letnią mieszkankę powiatu skarżyskiego do szpitala w Ostrowcu przywiózł zespół ratownictwa w Starachowicach. – Chora miała objawy wskazujące na możliwe zakażenie koronawirusem: duszność, wysoką temperaturę ciała i charakterystyczny kaszel – mówi dr Adam Karolik, dyrektor ds. medycznych szpitala w Ostrowcu. Podkreśla, że zgodnie z procedurami powinna zostać skierowana do najbliższego SOR, czyli do Skarżyska-Kamiennej i dlatego lekarz dyżurna odmówiła przyjęcia kobiety. – Gdyby miało miejsce zagrożenia życia, wszystkie procedury zostałyby oczywiście złamane, bo najważniejsze byłoby ratowanie człowieka – dodaje.
Innego zdania jest Marta Solnica, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Kielcach. Gazecie Wyborczej mówi, że decyzję o przewiezieniu pacjentki ze Starachowic do Ostrowca podjął lekarz zespołu ratowniczego. – Decydowały o tym względy medyczne. Zdaniem pana doktora, pacjentka wymagała konsultacji kardiologicznej – dodaje dyrektorka pogotowia. Na miejsce wezwała policję, po około trzech godzinach oczekiwania na przyjęcie. Dziś zapowiada zawiadomienie prokuratury o możliwości narażenia zdrowia i życia pacjentki, mimo, że ta ostatecznie została do szpitala przyjęta jeszcze przed przybyciem na miejsce policji.
– W mojej ocenie zespół ratowniczy poczuł się dotknięty, pani dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego również i stąd ta interwencja policji, która niczego nie zmieniła w naszym postępowaniu – komentuje dyrektor Karolik. – Pani dyrektor Solnica mogła zadzwonić choćby do mnie, a nie na policję. Ten telefon na policję był po to, żeby chyba nas spróbować nagiąć, zdyscyplinować. Nie umiem powiedzieć, jaki był powód, bo gdyby doszło do agresji, ataku, jakiś gróźb karalnych, to rozumiem, że wzywa się policję, ale w jak policja miała pomóc w tej sytuacji – pyta.
Pacjentka trafiła do izolatorium przy SOR w Ostrowcu, czyli miejsca, gdzie kierowane są osoby z podejrzeniem koronawirusa. Wciąż nie ma wyniku jej testu. – Na wyniki czekamy nawet 3 dni – dodaje dyrektor Karolik i mówi, że jego zdaniem chorzy z podejrzeniem COVID-19 powinni być kierowani do szpitala jednoimiennego w Starachowicach, bo tam mogą otrzymać specjalistyczną i natychmiastową pomoc. – Izolatorium nie są tak dobrze wyposażone, jak oddziały szpitalne – wyjaśnia i zapowiada pismo z interwencją do wojewody w sprawie współpracy ze starachowicką lecznicą, która przyjmuje tylko chorych z potwierdzonym zakażeniem. – My mamy pacjentów, ale nie mamy sprzętu do leczenia. Szpital jednoimienny ma sprzęt, ma pieniądze i wszystkie warunki, tylko tam nie ma pacjentów – dodaje. Dr Karolik podkreśla też, że w szpitalu pilnują procedur rygorystycznie, bo nie chcą dopuścić do pojawienie się ogniska zakażenia na szpitalnych oddziałach, zwłaszcza, że przyjmują chorych także z odległych powiatów. – Oddział neurologii naszego szpitala jest jedynym czynnym od Warszawy do Kielc, na przestrzeni 170 km. Ponadto będziemy też przyjmowali przypadki przedwczesnych porodów z terenu powiatu radomskiego i lipskiego i bezpieczeństwo pacjentów i naszego personelu jest dla nas najważniejsze – podnosi i dodaje, że od chwili uruchomienia izolatorium przy SOR, czyli od 6 kwietnia, mieli tam już 2 przypadki koronawirusa. Ostatni potwierdzono wczoraj (nd.).
/mag/