Prosta sprawa – wielki, urzędniczy problem

– Jesteśmy zdesperowani i nie wiemy co robić. Tak nie da się żyć – mówią mieszkańcy ulicy Górnej w Częstocicach i proszą Radio Ostrowiec o interwencję. Ponad 4 lata temu gmina sprzedała sąsiednią do ich posesji działkę wraz z drogą dojazdową od ulicy Chmielowskiej. Prywatny inwestor postawił betonowe płyty i zagrodził wjazd do domów. Została im wąska ścieżka od strony ulicy Górnej, ale tam nie wjedzie karetka pogotowia, ani wóz straży pożarnej. – Swoją niepełnosprawną córkę wynosiłam na rękach albo do ulicy Chmielowskiej, albo ścieżką pod szkołę numer 8 przy ulicy Górnej – mówi Zuzanna Sałata.
Pani Zuzanna przyznaje jednak, że większym problemem jest wybieranie szamba, bo te zostały zbudowane od strony sprzedanej drogi. – Z góry nie można wypompować szamb, bo jest za wysoko. Żaden zakład nie chce z nami podpisać umowy, o czym Urząd Miasta też wie, więc wypompowujemy je na własne posesje i ścieka to wszystko niżej. W lecie jest smród, to są bakterie, ale jesteśmy bezsilni – dodaje.
Taki sam problem ma jeszcze 5 innych rodzin. Ich interwencje w gminie nie przynoszą efektów.
Gmina już nawet odkupiła od nich 5- metrowy pas działki pod budowę nowego dojazdu. Jest też pozwolenie na budowę, ale – jak twierdzi Kazimierz Perlik – władze nie chcą ponosić kosztów dla kilku rodzin i wolą przymykać oko na zagrożenie dla środowiska, jakie stwarzają wylewane prosto do gruntu nieczystości. – Nawet Straż Miejska nas nie kontroluje, bo wiedzą, jak to wygląda. Omijają nas szerokim łukiem – mówi.
Nasi słuchacze czują się zwodzeni. Opowiadają, że co roku urzędnicy pokazują im, że zadanie zostało ujęte w budżecie na następny rok, ale później inwestycja z budżetu znika. Podkreślają też, że nie chcą autostrady. Wystarczy, że władze udrożnią przejazd i go utwardzą.
Problem dobrze zna Marzena Dębniak, wiceprezydent Ostrowca. Tłumaczy, że zbierają żniwa podjętych wiele tam temu decyzji, ale przyznaje też, że koszt budowy nowej drogi, który sięga 1,5 miliona złotych, jest za wysoki, dlatego szukają tańszego rozwiązania.
– Ze względu na ukształtowanie terenu to nie jest taka prosta sprawa. Gdyby chodziło tylko o nawiezienie szklaki, to temat byłby już dawno załatwiony. Firmy, z którymi rozmawialiśmy, boją się obsunięcia skarpy – mówi. Dopytywana przez nas o termin wykonania nawet tymczasowej drogi, obiecuje w końcu, żeby wrócą do rozmów z drogowcami. – Proszę pytać pod koniec wakacji – kończy.
Do sprawy pod koniec wakacji wrócimy.

/mag/

Ważne wydarzenia