Żołnierze 10. Świętokrzyskiej Brygady Obrony Terytorialnej ukończyli już po raz drugi najstarszy i największy marsz wojskowy na świecie: De 4daggse w Holandii. Była to jego 107. edycja.
– Historia sięga jeszcze wojskowości sprzed I wojny światowej, kiedy wojska holenderskie trenowały marsze na dużej odległości. Po II wojnie światowej były kontynuowane, a do żołnierzy dołączyły grupy cywilów – mówi porucznik Daniel WOŚ, oficer prasowy 10. Świętokrzyskiej Brygady Obrony Terytorialnej. – W tym momencie jest jednym z największych marszy na świecie, co roku jest na nim 40 tysięcy ludzi, którzy przyjeżdżają z całego świata. To też taka tradycja holenderska, wpajana młodym Holendrom od dziecka. Każdy, kto marsz przejdzie, jest nagradzany medalem królowej Maximy.
Od wielu lat, jak opowiada porucznik Woś, w marszu uczestniczą również żołnierze wojsk NATO. W tym roku trasę pokonało około 7 tysięcy żołnierzy z 36 państw.
A marsz De 4daggse, to cztery dni intensywnego wysiłku fizycznego, blisko 170 kilometrów trasy i walka z własnymi słabościami. Nagrodą – oprócz satysfakcji – jest odznaczenie przyznawane przez królową. Trasa marszu podzielona jest na cztery etapy, zapętla się w miejscowości Nijmegen. Cztery trasy tworzą piękny obraz czterolistnej koniczyny.
Żołnierze maszerują w pełnym umundurowaniu z plecakami, których waga nie może być mniejsza niż 10 kg. Cywile mogą wybierać inne dystanse. W tym roku wśród uczestników było 43 procent kobiet, a 16 osób pokonało trasę na wózku inwalidzkim.
/ast/











