Świętokrzyscy działacze Konfederacji rezygnują z walki o szerokie grono wyborców. Nie zamierzają drukować plakatów i banerów na większą skalę, by w ten sposób zachęcić wyborców do głosowania na ich ugrupowanie, a skupić się chcą na docieraniu do osób, które korzystają z mediów społecznościowych.
– Wolimy mówić prawdę, dyskutować merytorycznie także w debatach i to uważam, że powinno być najważniejsze w kampanii. Debaty, rozmowy o programie, a nie uśmiechanie się ładnie do zdjęcia, które przerobiono 10 razy w photoshopie. Nie tędy droga, bo to już od razu z daleka wygląda na oszustwo – mówi Dawid Lewicki, lider Nowej Nadziei w Świętokrzyskiem, który kandyduje z 2 miejsca liście Konfederacji.
W jednym z wpisów na portalu społecznościowym napisał – tu cytat – ,,nie mamy takich środków i możliwości, jak niektórzy, ale musimy podjąć rękawicę’. Owo podjęcie rękawicy działacze Konfederacji realizują między innymi podczas konferencji prasowych i spotkań z wyborcami – choć z wybranymi, bo jak mówi Lewicki, 'pewnego betonu nie da się przebić’.
– Ciężko oczekiwać, żeby nasz każdy kandydat wyłożył po 50 czy 100 tysięcy złotych na kampanię, gdzie szanse są niewielkie, że do sejmu wejdzie nas więcej niż 2 czy może 3 ze świętokrzyskiego. Wśród takiego twardego elektoratu PiSu, który wierzy we wszystko, co jest powiedziane w TVP Info, nie mamy absolutnie żadnych szans – mówi „dwójka” na liście Konfederacji.
Brak większego finansowego zaangażowania kandydatów Konfederacji w regionie to również wyraz ich nadziei na to, że kadencja sejmu zostanie skrócona.
My zakładamy też, że ta kadencja potrwa kilka miesięcy, być może pół roku, bo my nie doprowadzimy do tego, żeby powstał samodzielny rząd Tuska czy Kaczyńskiego. Nawet jakby ktoś chciał zainwestować te 100 tysięcy złotych, to nawet mu się to pewnie nie zwróci w te kilka miesięcy – otwarcie mówi Dawid Lewicki ale zapowiada, że jeśli dojdzie do przyspieszonych wyborów to wtedy Konfederacja zaangażuje w kampanię całą swoją energię.
/mor/
