O niedoskonałych radiowcach słów kilka…


Kiedyś to radiowcy byli bezbłędni. Mówili piękną polszczyzną bez pomyłek i zająknięć, a teksty oraz zapowiedzi, które wygłaszali na antenie były dopracowane do ostatniego szczegółu.

Zastanawiacie się czasami, dlaczego teraz dziennikarze radiowi nie są tak doskonali?.

Otóż odpowiedź jest prosta. Do lat dziewięćdziesiątych audycje radiowe były nagrywane i montowane, a dziennikarze prowadzący nieliczne wówczas programy „na żywo” musieli mieć gotowe teksty, które odczytywali przed mikrofonem. A jeszcze parę lat wcześniej wszystkie nagrane audycje były wysyłane do Pana Cenzora, który może mniejszą wagę przykładał do piękna języka, a bardziej szukał ukrytych przekazów, które mogły obrażać jedynie słuszną władzę, ale też kontrolował to, co ukaże się na antenie.

Na szczęście cenzorów już nie ma, przynajmniej w mediach prywatnych, a audycje radiowe w większości nadawane są „na żywo”.

No i niestety, co za tym idzie obfitują w przeróżne wpadki i zdarzenia, których świadkami jest całe grono słuchaczy. Bywają powodem do śmiechu, czasami nieco nas zawstydzają.

Radio Ostrowiec nie jest tu wyjątkiem. Nasza historia to także przejęzyczenia, zaplątanie się we własne myśli, wciśnięte nie te co trzeba jingle, czy… spóźnienie na poranną audycję, bo się zaspało.

Koszmar dziennikarza o godzinie 7 rano? Przeczytać serwis informacyjny bez pomyłek. Bo to człowiek nie ma jeszcze rozgrzanego aparatu mowy, nie dopił kawy, która postawiłaby go całkiem na nogi i zapewniła jasność myśli.

Zna ten stan Bartek Dybiec, który podczas porannych wiadomości miał przeczytać informację o wypadku drogowym, do jakiego doszło w powiecie ostrowieckim. Na początku szło nieźle, ale potem przez radio popłynęło: „ranną kobietę karetka zabrała do szpitala, niestety tam ZMARZŁA”. Co ważne, sam autor się nawet nie zorientował, że się przejęzyczył. Ale od czego jest tzw. szpieg, czyli nasz program rejestrujący audycje…

Poranki, kiedy nie wszyscy są jeszcze w redakcji i nie mogą posłużyć wiedzą i podpowiedzią są trudne także dla tych, co to za sportem nie przepadają. I wtedy słuchacze dowiadują się o wyniku meczu TUTANCHAMONA z Manchester City:-). Ale od tego dnia Magda Jurkowska wyraźnie rozróżnia egipskiego faraona od świetnego angielskiego klubu piłkarskiego Tottenham.

Wpadki sportowe zdarzają się także sportowcom. Do naszej radiowej historii przeszła „wtopa” Marcina Szymańskiego, który w wiadomościach sportowych z trzecioligowców Wisły Sandomierz i Świtu Nowy Dwór Mazowiecki zrobił TRZECIOGOLIWCÓW, choć tacy goli to oni nie byli, bo znajdowali się w połowie tabeli.

Niebezpieczne dla radiowców są okrążenia. Nazywamy je nimi próby zagadania anteny, czyli kilkukrotnie powtarzane to samo, choć w nieco inny sposób. Uwielbia to Paweł Wyrębkiewicz. Przy trzecim podejściu powiedzenia w jednym zdaniu o zaginiętym piesku, pozdrowieniu jego właścicielki, wyrażeniu nadziei, że piesek się znajdzie i znów poinformowaniu, że zginął, i że pewnie gdzieś sobie biega zakończył swoje expose do słuchaczki: ”no i liczymy, że uda ci się odnaleźć swojego PIPULKA”:-). Uff….

Czasami bywa, że piętą achillesową staje się to, co najprostsze. O, na przykład taka prognoza pogody. Cztery informacje na krzyż. O temperaturze, sile wiatru, opadach i ciśnieniu. No właśnie – ciśnieniu.

Jest jedna osoba w redakcji, która wysokość ciśnienia pisze sobie nie w cyfrach, np. 1017 hPa, a rozpisuje słowami: tysiąc siedemnaście hektopaskali.

No, ale gdybyście tak jak Joanna Gergont kilka razy przekazali słuchaczom, że ciśnienie wynosi tysiąc sto siedem albo tysiąc sto dziesięć hektopaskali zamiast 1010 hPa?. Nie dziw, że głowa pękała:-).

A Joanna od tej pory rozpisuje cyfry.

Dziennikarze serwisowi muszą mieć refleks, no i powinni umieć zachować powagę nawet jeśli siedzący obok koledzy robią wszystko, by cię rozkojarzyć. Bo rekacje, jakie usłyszą na antenie słuchacze mogą być wielce niejednoznacze. To przydarzyło się Ani Pawlik, która jeszcze dobrze nie usiadła na fotelu, by przyczytać wiadomości drogowe, a Wojtek Socha z Marcinem Szymańskim już ją zapowiedzieli. Reakcja Ani… 'no panowie wzięli mnie z zaskoczenia”. Śmiech, który gruchnął w studiu słyszeli też wszyscy przy radioodbiornikach.

Czasami prowadzącemu audycję zdarza się zapomnieć, że warto wyłączyć mikrofon kiedy gramy muzykę. Nam wiele razy zdarzyło się o tym zapomnieć. Ale raz w eter poszło rozpaczliwe wołanie Jacka Biedy, któremu program muzyczny zatrzymał się na piosence. Cały Ostrowiec słyszał jak Jacek woła: Paweł, ratunku! Nie graaaaaa!!!.

Ileż żartobliwych telefonów z ofertą pomocy wtedy otrzymaliśmy:-)…

W życiu radiowca nie brakuje zabawnych chwil. Raz do roku zbieramy wszystkie wpadki i zazwyczaj 1 kwietnia w Prima Aprilis z przymrużeniem oka prezentujemy na antenie. Tak też tworzy się historia Radia Ostrowiec.

Redakcja