Dr Anna Bałdyga: – Rezygnacja z udziału nie oznacza braku szacunku do samego referendum

Rządowe referendum nie jest wiążące. Z pełnych już danych, czyli danych wszystkich obwodowych komisji wyborczych w kraju wynika, że w referendum wzięło udział zaledwie 40,91 procent wyborców, a do jego ważności potrzeba udziału ponad połowy wyborców.

Taki wynik padł tylko w jednym okręgu, obejmującym województwo podkarpackie. W Świętokrzyskiem frekwencja wyniosła 48,02 proc., przy czym próg 50 proc. został przekroczony w 5 powiatach – opatowskim, włoszczowskim, staszowskim, jędrzejowskim i kieleckim. Najniższa była w Kielcach, gdzie karty referendalne pobrało 39,69 proc. wyborów. W powiecie ostrowieckim udział w plebiscycie wzięło 42,94 proc. uprawnionych do głosowania. Najmniej w samym Ostrowcu, bo 39,92 proc., a najwięcej w gminie Waśniów – 53,16. W gminie Ćmielów frekwencja w referendum wyniosła 45,57 proc., w gminie Bodzechów 45,68, w gminie Kunów 47,79 oraz w gminie Bałtów 48,19 proc.

– Warto pokusić się o takie pytanie, co by było, gdyby to referendum było wiążące, czy wpłynęłoby to na polską scenę polityczną, odbiło się w działaniach polskich sił politycznych, mechanizmów państwowych. Otóż możemy chyba odpowiedzieć, że nie – komentuje dr Anna Bałdyga, kierownik Katedry Ekonomii Akademii Nauk Stosowanych imienia Józefa Gołuchowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. – Na ten wynik należy chyba popatrzeć w taki sposób, że Polacy dali dowód, jak bardzo szanują instytucję referendum i, że chcą wykorzystywać ten instrument do realnych działań. Jeżeli referendum miało nietrafne pytania i było wprowadzone w ostatniej chwili, to Polacy nie dali się temu zwieść i większość po prostu nie wzięła udziału w głosowaniu – wyjaśnia.

Dr Bałdyga podkreśla, że rezygnacji większości Polaków z udziału w referendum nie należy rozumieć, jako braku szacunku do samej instytucji referendum. – Jeżeli traktujemy referendum, jako demokrację w takiej czystej postaci, taką najwyższą formę bezpośredniej demokracji, i widzimy, że coś jest wprowadzane na niepotrzebnie, nachalnie i na siłę ludziom, to oni chcą się tą swoją biernością przed tym bronić. Może to powinien być taki sygnał dla rządzących, żeby nie wykorzystywać tego narzędzia pochopnie do różnych celów – ocenia dr Bałdyga.

Odpowiedzi na 'tak’ na każde z czterech pytań o popieranie wyprzedaży majątku państwowego, podniesienie wieku emerytalnego, likwidację bariery na granicy z Białorusią i przyjmowanie 'tysięcy nielegalnych imigrantów’ – jak zostało to ujęte w rządowym referendum – udzieliła marginalna liczba wyborów.

/mag/

Ważne wydarzenia