Coraz bliżej wyroku sądu w sprawie zniszczenia naklejki na drzwiach biura posła PiS Andrzeja Kryja

Do 6 grudnia odroczona została rozprawa, w której Patryk Stępień i Iwona Marczak są oskarżani o zniszczenie reklamowej naklejki na drzwiach biura posła PiS Andrzeja Kryja.

Aktywiści na drzwi z naklejką z wizerunkiem posła przykleili plakat, żeby wyrazić swoje niezadowolenie po tym, jak posłowie PiS zagłosowali w sejmie za przekazaniem dwóch miliardów złotych na telewizję państwową, a nie na onkologię, jak chciała opozycja. Plakat przedstawiał Joannę Lichocką, koleżankę z sejmowych ław posła, która tuż po głosowaniu pokazała oponentom środkowy palec.
Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Ostrowcu skonfrontowane zostały zeznania biegłych, którzy odmiennie oszacowali wartość szkody. Pierwszy powołany przez prokuraturę biegły wycenił ją na mniej niż 500 złotych, co ewentualną winę kwalifikuje jako wykroczenie zagrożone karą grzywny, a drugi, powołany przez tę samą prokuraturę uznał już, że strata przekracza 500 złotych, a więc można mówić o przestępstwie, za które grozi nawet kara więzienia. – To była najważniejsza kwestia dla ustalenia wartości tej szkody. Biegli wypracowali spójne, wspólne stanowisko i wskazali kwotę, to jest tak około 300 złotych – mówi Katarzyna Czech-Kruczek, obrończyni Patryka Stępnia.
Oskarżeni i ich pełnomocnicy podnoszą też, że naklejka zniszczona była poprzez nieumiejętne zdejmowanie plakatu, ale podczas czwartkowej rozprawy wycofali wniosek o przesłuchanie przebywającej na zwolnieniu lekarskim pracownicy biura, która plakat usuwała. – Ta sprawa mogła się już zakończyć, ale nieoczekiwanie pełnomocniczka posła Kryja, który jest oskarżycielem posiłkowym, zawnioskowała o przerwę i już nie wróciła na salę rozpraw – relacjonuje mecenas Czech-Kruczek.
Na szybkie zakończenie tej sprawy, która toczy się przed sądem od września ubiegłego roku, liczy też poseł Andrzej Kryj. W rozmowie telefonicznej zaznaczył, że nie chce komentować dotychczasowych ustaleń. Mówi tylko, że od początku chciał jedynie naprawienia szkody.
Zanim sprawa została skierowana przez prokuraturę do sądu po donosie posła PiS, Andrzej Kryj mówił nam, że protestując należy szanować czyjąś godność i czyjeś mienie i starać się tego mienia nie niszczyć, a ponieważ do zniszczenia doszło, to sprawę zgłosił na policję.

/mag/

Ważne wydarzenia