Media bez wyboru. Protest, by Polacy mieli wybór

Niezależne media protestowały wczoraj przeciwko rządowym planom wprowadzenia podatku od reklam, myląco nazwanym składką na COVID. Dla prywatnych nadawców, którzy utrzymują się tylko z reklam w niedalekiej przyszłości może oznaczać to konieczność likwidacji tytułów i programów.

W proteście udział wzięły największe i te mniejsze stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe, portale internetowe i platformy streamingowe, solidarnie zaprzestając nadawania audycji i informacji.
Zamiast nich na antenach emitowane lub publikowane były czarne plansze z napisem 'Media bez wyboru’ i komunikaty specjalne, uzasadniające powód protestu.
Do protestu przyłączyło się także Radio Ostrowiec. 'To walka nie o pieniądze, jak próbuje propagandowo przedstawić to rząd, ale o idącą za nimi możliwością niezależnego dziennikarstwa, o wolność słowa i pluralizm w przestrzeni publicznej’ – wyjaśnialiśmy na naszej antenie słuchaczom przed zawieszeniem nadawania programu.
Dziś zebraliśmy dla Państwa komentarze, dotyczące zamiarów rządu, by dodatkowo opodatkować media.
W ocenie Jerzego Murzyna, wójta Bodzechowa to wywoływanie nowej awantury i to w trudnej sytuacji gospodarczej i pandemicznej w kraju. – Wygląda to trochę podejrzanie, biorąc pod uwagę wcześniejsze decyzje, dotyczące zakupu przez państwową spółkę Orlen kilkudziesięciu gazet lokalnych w całej Polsce. Niepokoiły także wypowiedzi premiera i członków rządu, że za mało w Polsce jest mediów ich popierających, a za silne są media opozycyjne. Uważam, że ten projekt i te zamiary to zła decyzja. Media muszą być różnorodne, a my – mieszkańcy musimy czytać różne gazety, oglądać różne programy telewizyjne i słuchać różnych stacji radiowych po to, by wyrobić sobie własny pogląd. A dzięki temu możemy w rozmowach pięknie się różnić – podkreśla wójt Murzyn.
Marzena Dębniak, starosta ostrowiecki zaznacza, że wolne media są podstawą demokracji. – W zaciszach gabinetów powstają jakieś różne, dziwne pomysły i nagle jesteśmy nimi zaskakiwani. Najważniejsze jest, by przed podjęciem decyzji rozmawiać z zainteresowanymi, a z mediami nikt na ten temat nie rozmawiał. Ten projekt może bardzo uderzyć w prywatnych nadawców, dzięki którym mamy taką różnorodność programów telewizyjnych, czy radiowych. Bez wolnych mediów nie możemy mówić o demokracji. Są one podstawą każdego demokratycznego państwa.
– Warunkiem funkcjonowania demokracji jest pluralizm i niezależność mediów – zaznacza prezydent Jarosław Górczyński. Mówi, że jeśli prawdą są uzasadnienia rządu, że pieniądze potrzebne są na odbudowę po pandemii koronawirusa to oznacza przyznanie się, że sytuacja gospodarcza kraju jest naprawdę bardzo zła i rząd powinien to otwarcie przyznać. – Druga kwestia jest taka, że jeśli mamy mieć demokrację to warunkiem jej funkcjonowania jest niezależność i pluralizm mediów. Przecież wciąż na lekcjach WOS-u w szkołach uczymy, że niezależność i pluralizm mediów to są elementy konieczne do funkcjonowania demokracji. A jeśli za chwilę te elementy zniszczymy to możemy powiedzieć tylko jedno, że nie ma już demokracji w naszym kraju – komentuje prezydent Górczyński.
Arkadiusz Bąk, szef ludowców w powiecie ostrowieckim mówi, że bez wolnych mediów nie będzie wolnej Polski. Ocenia, że rząd dąży do utrzymania w kraju jedynie państwowych mediów lub takich, które będą przychylne władzy.
Uważa, że głośny i widoczny protest mediów jest potrzebny. – Rząd PiS chce zawłaszczyć całą przestrzeń publiczną, żeby de facto wprowadzić dyktaturę – podkreśla.
Zwraca uwagę, że większość ludzi nie rozumie, jak odcina się możliwość funkcjonowania wolnych mediów. – Mało kto widział niebezpieczeństwo, czy oburzał się, gdy Daniel Obajtek, szef państwowej spółki za nasze pieniądze, które płacimy w podatkach kupował gazety lokalne. Zobaczyliśmy to dopiero wtedy, gdy Krystyna Pawłowicz na Twitterze zwalniała redaktora naczelnego Echa Dnia, bo jej podpadł – mówi Arkadiusz Bąk.
Przypomnijmy, że świętokrzyskie Echa Dnia opublikowało informację, że w hotelu Malinowy Zdrój w Solcu Zdroju przebywała na leczeniu uzdrowiskowym była posłanka PiS, obecnie w Trybunale Konstytucyjnym – Krystyna Pawłowicz. Na dodatek z obstawą funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa, którzy – gdy wybuchł tam pożar – natychmiast ewakuowali ją z hotelu. A gdy strażacy ugasili pożar ponownie ją do Malinowego Zdroju przywieźli.
Na Twitterze Pawłowicz nazwała kłamcą naczelnego Echa Dnia Stanisława Wróbla, zażądała przeprosin i we wpisie zasugerowała konieczność zwolnienia go z pracy prezesowi państwowej spółki Orlen, który kupił kilkadziesiąt lokalnych gazet od Polska Presse, w tym Echo Dnia.
Z kolei Lech Łodej, burmistrz Kunowa jednoznacznie twierdzi, że w Polsce muszą istnieć niezależne media. – Takie media patrzą władzy na ręce i rzeczą naturalną powinno być przyjmowanie krytyki z nich płynącej. Nie możemy się oburzać, że media raz nas chwalą, raz krytykują. To jest ich rola i zadanie. – podkreśla burmistrz Łodej. .
Przypomnijmy, że rząd swoją propozycję opodatkowania reklam w mediach tłumaczy potrzebą znalezienia środków na walkę z pandemią koronawirusa. Pieniądze te miałyby trafić do NFZ-etu, na kulturę i zabytki.
Wbrew pozorom, największe koszty tego podatku nie poniosą giganci cyfrowi tacy jak Facebook, Google, czy Amazon, bo te zarejestrowane są poza Polską. Rząd szacuje się, że od nich – jeżeli w ogóle udałoby się uzyskać jakieś pieniądze to byłaby kwota między 50 a 100 mln. zł. Tymczasem od polskich nadawców to kwota około 800 mln., co i tak nie stanowi znaczącej kwoty w budżecie państwa.
Warto dodać, że każdego roku na telewizję i radio państwowe rząd przeznacza 2 miliardy złotych z budżetu, a dochodzą do tego wpływy z abonamentu oraz reklam komercyjnych.
– Powiedzmy wprost: rządzącym nie chodzi o te pieniądze. Władza chce dobić niezależne dziennikarstwo – ocenił projekt w komentarzu w Dzienniku Gazecie Prawnej Patryk Słowik, dziennikarz gospodarczy.
/pcr/

Ważne wydarzenia