Branża gastronomiczna krytykuje decyzję rządu o wydłużeniu obostrzeń

Do 14 lutego rząd wydłużył obostrzenia dotyczące, m.in. gastronomii. Właściciele restauracji, barów czy pubów jedzenie mogą serwować na wynos lub dowozić do klienta.


Decyzja rządu została bardzo źle przyjęta przez branżę, a oliwy do ognia dolała środowa wypowiedź prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa, który w radiowym wywiadzie powiedział, że „otwarcie placówek gastronomicznych będzie możliwe w maju, gdy dzięki programowi szczepień zostaną zabezpieczeni seniorzy i osoby najbardziej narażone na zakażenie”.
– Do maja praktycznie nie będzie już gastronomii, bo większość restauracji nie przetrwa tego kryzysu. To będzie już praktycznie rok bez żadnego zarobku – komentuje te słowa Tomasz Piskorowski, właściciel restauracji Mała Sycylia w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Dodaje, że dla niego niezrozumiałe jest kolejne wydłużanie restrykcji dotyczących branży gastronomicznej.
– Otwierają galerie handlowe, otwierają muzea, kościoły, gdzie ludzi jest na pęczki i stoją jeden na drugim, a nie chcą otworzyć restauracji, które już przed obostrzeniami działały w pełnym reżimie sanitarnym i faktycznie zachowywane były w nich nakazane odległości pomiędzy stolikami i limity osób. Gdzie jest większe zagrożenie? Tłumaczenie, że lokale są, chociażby niewietrzone jest kompletną bzdurą – mówi.
W podobnym tonie wypowiada się Paweł Kaczmarczyk, właściciel Restauracji Primo, który rządzącym zarzuca kłamstwo.
– W październiku usłyszeliśmy, że jesteśmy zamykani na dwa tygodnie, te dwa tygodnie trwają już kilka miesięcy. My nie mamy możliwości prawidłowo zaplanować działalności swoich firm. Nie możemy udostępniać sal i nie wiemy, czy mamy ustalać grafiki dla pracowników z uwzględnieniem obsługi sali, czy mamy się zaopatrzać w większą ilość towaru niż do tej pory. Taka sytuacja i brak możliwości zaplanowania czegokolwiek negatywnie wpływa także na negocjacje czynszowe z właścicielami nieruchomości, a w większości przypadków ten czynsz nie jest obniżony – podkreśla.
Przedsiębiorca zwraca także uwagę na fakt, że wsparcie od rządu, jeżeli już jakiekolwiek się pojawi, przychodzi z bardzo dużym opóźnieniem.
– Jako przykład podam zwolnienie z ZUSu za listopad, który już musieliśmy zapłacić, a dopiero w styczniu przedsiębiorcy dostali decyzje, czy zwolnienie im przysługuje i czy mogą odzyskać zapłacone pieniądze. Wnioski na zwolnienie z grudnia i stycznia możemy składać dopiero od lutego – wyjaśnia.
Właściele lokali zwracają także uwagę na to, że np. muszą wnosić opłaty za nadawanie muzyki, mimo że ich obiekty są zamknięte. Niezrozumiała dla nich jest także konieczność opłacania koncesji za alkohol, którego nie sprzedają. Te opłaty jednak pobiera samorząd. Jak ustaliło Radio Ostrowiec, dopiero późnym wieczorem 26 stycznia pojawiło się rozporządzenie, które umożliwia radom gmin podjąć uchwały przedłużające terminy na wniesienie opłat koncesyjnych za alkohol.
Czy samorząd Ostrowca zdecyduje się na taki krok, mamy się dowiedzieć najwcześniej w przyszłym tygodniu, ponieważ w magistracie trwa obecnie analiza prawna tego rozporządzenia.

/bart/

Ważne wydarzenia