Radni Bałtowa wywalczyli swojego przedstawiciela w komisjach referendalnych

Referendum w Bałtowie w sprawie odwołania Rady Gminy jednak z przedstawicielami tego organu w komisjach.
Jak informowaliśmy, przepisy ustawy o referendum lokalnym z 2000 roku nie dają odwoływanej radzie żadnych instrumentów kontroli przebiegu głosowania, ani reprezentantów w komisjach, ani mężów zaufania, ani nawet możliwości skierowania do lokali wyborczych obserwatorów społecznych, co jest standardem w krajach demokratycznych. – Na nasze monity i pisma w związku z tą kuriozalną sytuacją odpowiedział komisarz wyborczy – informuje Jerzy Gierczak, szef klubu 'Przełom Bałtowski’ w Radzie Gminy Bałtów. – Pan komisarz dzwonił do mnie w tej sprawie, zapewniając, że bardzo zależy na transparentności tego referendum. Zadeklarował się, że będzie rozmawiał z wójtem, żeby wskazał też naszych przedstawicieli do komisji. Efekt jest taki, że będziemy mieć jednego przedstawiciela w każdej komisji – dodaje Jerzy Gierczak. Przyznaje, że wnioskowali do wójta o możliwość wskazania dwóch przedstawicieli do każdej komisji lub jeszcze jednego męża zaufania, ale ta propozycja spotkała się z odmową Huberta Żądły.
Zgodnie z ustawą o referendach członków obwodowych komisji wyborczych wskazują wójt i inicjatorzy referendum i tylko im przysługuje prawo wskazania mężów zaufania.
Referendum w Bałtowie, które odbędzie się 24 listopada, będzie pierwszym w kraju w sprawie odwołania Rady Gminy, a swoje wątpliwości dotyczące zgodności tych przepisów z konstytucyjną zasadą demokratycznego państwa prawa wyrażali zarówno Adam Michcik, dyrektor kieleckiej Delegatury Państwowej Komisji Wyborczej, jak i komisarz wyborczy Piotr Świerczyński.

 

/mag/

Ważne wydarzenia