Ktoś brutalnie zabił kocięta. Obrońcy zwierząt winą obarczają pracowników ZUM

źródło zdjęcia: Pogotowie dla zwierząt

Drastyczne zdjęcia i oskarżenie pracowników Zakładu Usług Miejskich o wyrzucenie i brutalne zabicie małych kotów zamieściło w ubiegły piątek na swoim facebookowym profilu stowarzyszenie 'Pogotowie dla Zwierząt’.

Post został już udostępniony ponad 3 tysiące razy. Ponad tysiąc razy został też skomentowany. Działacze na rzecz bezdomnych zwierząt opisują w nim swoją interwencję podjętą na wniosek mieszkańców Ostrowca, którzy we wrześniu ubiegłego roku zauważyli w lecznicy weterynaryjnej w Szewnie czekające na sterylizację i bezdomne dwa 2,5 miesięczne kocięta.
– Chcieliśmy znaleźć dla nich dom, a gdy już go znaleźliśmy okazało się, że zwierzęta zostały gdzieś wywiezione i porzucone przez pracowników ZUM. Udało mi się ustalić gdzie dokładnie. Pojechali tam moi koledzy i to oni odnaleźli zabite zwierzęta – relacjonuje Jolanta Kochańska, która zaangażowała się w poszukiwanie domu dla kotów. – Po godzinie od momentu, gdy wskazałam gdzie te koty mogą się znajdował usłyszałam pisk i płacz w słuchawce, otrzymałam informację, że znalazł się jeden kot i jest w stanie makabrycznym – dodaje Pani Jolanta.
Niedaleko odnalezionych zwłok pierwszego zwierzęcia, znajomi pani Jolanty w asyście policji i pracownika ZUMu, który zwierzęta odwoził, odnaleźli drugiego martwego kota. Zwłokami zwierzęcia zajęli się członkowie stowarzyszenia 'Pogotowie dla zwierząt’ i zlecili wykonanie sekcji. Wynika z niej, że 'do śmierci doszło w wyniku silnego urazu mechanicznego, a otwory w skórze opisane w oględzinach powstały prawdopodobnie pod wpływem silnych uderzeń’.
Członkowie stowarzyszenia twierdzą, że ustalili personalia osoby odpowiedzialnej za śmierć zwierząt. W poście piszą, że to najprawdopodobniej pracownik ZUMu.
Zaprzecza temu dyrektor zakładu Łukasz Dybiec.
– To jest kłamstwo i manipulacja, takimi słowami mogę to określić – mówi.
Łukasz Dybiec ma zamiar także podjąć stosowne kroki prawne, ponieważ jego zdaniem ZUM jak i jego pracownicy zostali zniesławieni
– Nasi prawnicy podjęli już stosowne kroki, dowiecie się o tym Państwo w najbliższym czasie – zaznacza.
Zwraca przy tym uwagę, że śledztwo w tej sprawie umorzyła policja. Zgłoszenie, jak potwierdza Sylwester Kaniewski, rzecznik prasowy ostrowieckiej policji, wpłynęło rok po zdarzeniu.
– W sprawie podjęto szereg czynności, mających na celu wyjaśnienie okoliczności tego zdarzenia, a także ustalenia sprawców zabicia tych zwierząt. W dniu 15 listopada 2018 roku postępowanie zostało zakończone i wydano postanowienie o umorzeniu dochodzenia z powodu nie wykrycia sprawcy tego przestępstwa, jednak sprawa nadal jest w zainteresowaniu policji i jeżeli pojawią się nowe ustalenia i okoliczności, dochodzenie zostanie ponownie podjęte – wyjaśnia Sylwester Kaniewski.
Stowarzyszeniu przysługuje prawo wniesienia zażalenia. Jolanta Kochańska mówi, że sprawy nie odpuści
– Po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia, będziemy się oczywiście odwoływać do sądu – zaznacza.
Zwraca też uwagę na fakt, że za bezpańskie zwierzęta odpowiedzialna jest gmina i służby, które działają na jej zlecenie. – Tak młode kociaki nie byłyby zdolne przetrwać bez pomocy. Nie rozumiem dlaczego zostały po sterylizacji wywiezione do lasu. Andrzej Zdyb z lecznicy weterynaryjnej tłumaczy, że nie widział przeciwwskazań do ich zabrania, bo cztery dni po zabiegu były w dobrym stanie.
– Koty już się dobrze czuły, jeśli jadły i nic się z nimi nie działo, można było je wypuścić – podkreśla.
Dlaczego bezdomne młode kocięta po wykonaniu sterylizacji nie zostały przewiezione do schroniska? Czekamy na odpowiedź w tej sprawie od Urzędu Miasta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Do tematu będziemy wracać.

/bart/

Poniżej prezentujemy sprawozdanie z sekcji zwłok zwierząt

Ważne wydarzenia