Radny Sajda: Starosta niszczy samorząd

Samorządowcy są zbulwersowani pismem starosty ostrowieckiego Zbigniewa Dudy. Od podległych sobie pracowników żąda sporządzania notatek służbowych z każdego spotkania z radnymi, wójtami, czy burmistrzami.

W piśmie wystosowanym 4 lipca tego roku do wszystkich naczelników wydziałów oraz jednostek podległych starostwu, m.in. Powiatowemu Urzędowi Pracy, dyrekcjom szkół ponadgimnazjalnych wydaje polecenie, by z każdego spotkania z wójtami, burmistrzami, czy radnymi sporządzali notatki służbowe i dostarczali do niego. Notatki takie mają zawierać daty spotkania, nazwiska uczestników. Urzędnicy mają też obowiązek opisać po co dokładnie dany radny, czy wójt przyszedł do urzędu.
Najostrzej zarządzenie starosty komentuje radny miejski Włodzimierz Sajda, który jest częstym gościem w urzędach. – Ja próbuję rozwiązywać problemy moich wyborców. A ten człowiek niszczy samorząd. To działania gorsze niż podejmuje Łukaszenka. Przez takie decyzje nie ma żadnej współpracy – oskarża.
W piśmie starosta Duda argumentuje, że wprowadzenie takich praktyk usprawni komunikację w starostwie i zapewni transparentność działań podejmowanych przez wójtów, burmistrzów i radnych.
Zdaniem Andrzeja Jabłońskiego, wójta Bałtowa, taka praktyka nie wpłynie korzystnie na współpracę między samorządami. – Odbieram to jako brak zaufania adresowany głównie do kierowników jednostek, pracowników. Jest to także wzmożenie kontroli nad tymi osobami. Niestety, gdzieś na uboczu pozostaje sprawa, którą chcą załatwić wójtowie, czy radni. Tu nie chodzi o problematykę. Mam wrażenie, że duch tej notatki jest zupełnie inny – ocenia.
Agnieszka Rogalińska, radna powiatu ostrowieckiego pyta:- Czy to oznacza, że pan starosta nie ma zaufania do swoich ludzi?. To powrót do państwa policyjnego, represjonowania swoich pracowników. My, jako radni, wykonujemy swój mandat społeczny i pragniemy rozwiązywać problemy ludzi. Notatki służbowe tego nie ułatwią – zaznacza.
Ze starostą Zbigniewem Dudą nie udało nam się porozmawiać, jest na urlopie. Wicestarosta Eligiusz Mich odmówił komentarza, tłumacząc, że nie on był inicjatorem pisma.
– Dowiadujemy się od różnych osób, że zostało coś uzgodnione z jednym czy drugim naczelnikiem, a starosta i zarząd nic o tym nie wie. To chyba nie jest normalne – tłumaczy powód powstania pisma starosty Grzegorz Połeć, sekretarz powiatu.
Zapewnia, że brak zaufania do podwładnych wynika z konkretnych sytuacji, z jakimi mieli do czynienia. I argumentuje: – Chyba żaden pracodawca nie pozwoliłby sobie na to, by jego pracownicy podejmowali decyzje, o których on nic nie wie, o których nie jest informowany – mówi.
Podkreśla, że starosta przygotowując takie pismo miał pzrede wszystkim na myśli to, by „decyzje powstawały w sposób przejrzysty i transparentny”.
Pytany o konkretne przykłady wprowadzania w błąd radnych czy wójtów przez pracowników starostwa – nie chciał ich wskazać.
/mag/

Ważne wydarzenia